Przemówienia papieskie
<< Wstecz 2014 2013 2012 2011 2010 2009 2008 2007 2006 2005 2004 2003 2002 2001 2000 Wcześniej >>
Przemówienie Ojca
Świętego Jana Pawła II
do pracowników i adwokatów Trybunału Roty Rzymskiej –
1 lutego 2001 r.
1. Inauguracja nowego roku działalności Trybunału Roty
Rzymskiej jest dla mnie dobrą sposobnością, by kolejny raz spotkać się z
wami. Witając serdecznie wszystkich obecnych, ze szczególną przyjemnością
przekazuję wam — drodzy prałaci audytorzy, oficjałowie i adwokaci — szczere
wyrazy uznania za roztropną i wytrwałą pracę, jaką wykonujecie służąc
Stolicy Apostolskiej w ramach wymiaru sprawiedliwości. Z profesjonalną
kompetencją działacie w obronie świętości i nierozerwalności małżeństwa, to
znaczy — w istocie rzeczy — świętych praw człowieka, zgodnie z wielowiekową
tradycją czcigodnego Trybunału Rotalnego.
Dziękuję Dziekanowi, który przemawiał tu w waszym imieniu
i przekazał mi wasze zapewnienia o wierności. Jego słowa pozwoliły nam na
nowo przeżyć zakończony niedawno Wielki Jubileusz.
2. Rodziny miały wielki udział w obchodach
jubileuszowych, jak stwierdziłem w Liście apostolskim Novo millennio
ineunte (por. n. 10). Przypomniałem w nim niebezpieczeństwa, na jakie
narażona jest instytucja rodziny, podkreślając, że «w obecnej chwili
dziejowej (...) obserwujemy rozległy i głęboki kryzys tej podstawowej
instytucji» (n. 47). Do najpoważniejszych wyzwań, przed jakimi stoi obecnie
Kościół, należy szerząca się kultura indywidualistyczna, która dąży — jak
słusznie stwierdził tu Dziekan — do zamknięcia małżeństwa i rodziny
wyłącznie w sferze spraw prywatnych. Dlatego pragnę dziś powrócić do pewnych
tematów, którym poświęciłem już uwagę podczas naszych poprzednich spotkań
(por. przemówienia do Roty z 28 stycznia 1991 r.: AAS 83, s. 947-953; i z 21
stycznia 1999 r.: AAS 91, s. 622-627), aby potwierdzić tradycyjne nauczanie
o naturalnym wymiarze małżeństwa i rodziny.
Nauczanie kościelne i prawodawstwo kanoniczne
wielokrotnie wspomina o naturalnym charakterze małżeństwa. Sobór Watykański
II w konstytucji Gaudium et spes stwierdza najpierw, że «sam (...) Bóg jest
twórcą małżeństwa obdarzonego różnymi dobrami i celami» (n. 48), po czym
omawia niektóre zagadnienia moralności małżeńskiej, powołując się na
«obiektywne kryteria, uwzględniające naturę osoby ludzkiej i jej czynów» (n.
51). Z kolei obydwa promulgowane przeze mnie kodeksy, formułując definicję
małżeństwa, stwierdzają, że ta wspólnota całego życia («consortium vitae
totius») jest wspólnotą «skierowaną ze swej natury do dobra małżonków
oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa» (KPK, kan. 1055; KKKW, kan. 776, §
1).
W obecnym klimacie, ukształtowanym przez coraz
powszechniejszą laicyzację oraz przez wizję małżeństwa i rodziny jako
rzeczywistości całkowicie «prywatnych», ta prawda jest nie tylko ignorowana,
ale wręcz otwarcie kontestowana.
3. Wiele nieporozumień nagromadziło się wokół samego
pojęcia «natury». Przede wszystkim zapomniano o jej wymiarze metafizycznym,
czyli właśnie tym, do którego odwołują się cytowane dokumenty Kościoła. Dąży
się także do zredukowania wszystkiego, co specyficznie ludzkie, wyłącznie do
sfery kultury, domagając się uznania prawa człowieka do całkowicie
niezależnego tworzenia i działania zarówno na płaszczyźnie indywidualnej,
jak i społecznej. W tej perspektywie rzeczywistość naturalna postrzegana
jest jedynie jako fakt fizyczny, biologiczny czy socjologiczny, którym można
manipulować przy pomocy środków technicznych w zależności od własnych
potrzeb.
To przeciwstawienie między kulturą a naturą pozbawia
kulturę wszelkiej obiektywnej podstawy, uzależniając ją od samowoli
człowieka i władzy. Widać to bardzo wyraźnie w podejmowanych obecnie próbach
przedstawiania «związków faktycznych», w tym także homoseksualnych, jako
porównywalnych z małżeństwem, któremu odmawia się tym samym charakteru
naturalnego.
Ta czysto empiryczna koncepcja natury całkowicie
uniemożliwia zrozumienie, że ciało ludzkie nie jest czymś zewnętrznym w
odniesieniu do osoby, ale wraz z duchową i nieśmiertelną duszą stanowi
wewnętrzną podstawę tej niepodzielnej istoty, jaką jest człowiek.
Wyjaśniałem to w encyklice Veritatis splendor (por. n. 46-50: AAS 85
[1993], s. 1169-1174), podkreślając doniosłość moralną tej doktryny,
niezwykle ważnej z punktu widzenia małżeństwa i rodziny. Różne formy
fałszywego spirytualizmu łatwo bowiem mogą się stać źródłem rzekomych
usprawiedliwień dla tego, co jest sprzeczne z duchową rzeczywistością węzła
małżeńskiego.
4. Kiedy Kościół naucza, że małżeństwo jest
rzeczywistością naturalną, głosi dla dobra małżonków i społeczeństwa prawdę
ukazaną przez rozum i potwierdzoną przez Objawienie Boże, jednoznacznie
mówiące o ścisłej zależności między związkiem małżeńskim a «początkiem»
(por. Mt 19, 4-8), opisanym w Księdze Rodzaju: «stworzył mężczyznę i
niewiastę» (Rdz 1, 27) i «stają się jednym ciałem» (Rdz 2, 24).
Jednakże fakt, że rzeczywistość naturalna została
autorytatywnie potwierdzona i wyniesiona do godności sakramentu przez
Chrystusa Pana, nie usprawiedliwia bynajmniej tendencji — niestety, bardzo
dziś rozpowszechnionej — do ideologizacji pojęcia małżeństwa (jego natury,
istotnych przymiotów i celów), która domaga się uznania, że uprawnione są
różne sposoby jego rozumienia przez wierzących i niewierzących, katolików i
niekatolików, tak jakby sakrament był czymś wtórnym i zewnętrznym wobec
rzeczywistości naturalnej, a nie samą rzeczywistością naturalną wskazywaną
przez rozum, a przez Chrystusa przyjętą i wyniesioną do rangi znaku i środka
zbawienia.
Małżeństwo nie jest jednym z wielu związków między
osobami, który można kształtować wedle różnorakich wzorców kulturowych.
Mężczyzna i kobieta w samych sobie znajdują naturalną skłonność do
połączenia się w małżeństwie. Małżeństwo jednak, jak precyzyjnie wyjaśnia
św. Tomasz z Akwinu, jest naturalne nie dlatego, że «wynika w sposób
konieczny z zasad naturalnych», lecz jako rzeczywistość, «ku której natura
skłania, ale która zostaje dopełniona przez wolną wolę» (Summa Theol.,
Suppl, q. 41, a. 1, in c.). Dlatego całkowicie chybione są wszelkie próby
przeciwstawiania natury i wolności, natury i kultury.
W badaniach nad rzeczywistością rodziny pojawia się
nierzadko tendencja do uwypuklania różnic między jej sytuacją dawną i
obecną, przez co próbuje się podważyć samo istnienie naturalnego projektu
związku między mężczyzną a kobietą. W rzeczywistości jednak bardziej
realistyczna jest konstatacja, że wraz z trudnościami, ułomnościami i
wypaczeniami w mężczyźnie i kobiecie zawsze jest obecna głęboka wzajemna
skłonność, zakorzeniona w samej ich istocie, która nie jest wytworem ich
wyobraźni i której zasadniczy kształt pozostaje w wielkiej mierze nie
zmieniony mimo różnic historycznych i kulturowych.
Jedyną bowiem drogą, na której może się objawić
rzeczywiste bogactwo i różnorodność wszystkiego, co należy do samej istoty
człowieka, jest wierność wymaganiom własnej natury. Także w małżeństwie
pożądana harmonia między wielością jego zewnętrznych postaci a jego
zasadniczą jednością jest nie tylko możliwa jako hipoteza, ale
zagwarantowana przez życie zgodne z wymogami natury człowieka. Chrześcijanin
wie ponadto, że może tu liczyć na moc łaski, zdolnej uzdrowić naturę
zranioną przez grzech.
5. «Consortium totius vitae» wymaga wzajemnego
oddania się małżonków (por. KPK, kan. 1057, § 2; KKKW, kan. 817, § 1).
Jednakże to osobowe oddanie musi wynikać ze specyfiki każdego z nich i być
oparte na trwałym fundamencie. Naturalna wizja małżeństwa pozwala nam
dostrzec, że małżonkowie łączą się ze sobą właśnie jako osoby, między
którymi istnieje odrębność płciowa, wraz z całym bogactwem, także duchowym,
wynikającym z tej odrębności na płaszczyźnie ludzkiej. Małżonkowie łączą się
jako osoba-mężczyzna i osoba-kobieta. Odwołanie do naturalnego wymiaru ich
męskości i kobiecości ma decydujące znaczenie dla zrozumienia istoty
małżeństwa. Osobowa relacja małżeńska zawiązuje się właśnie na naturalnej
płaszczyźnie bytowania osoby na sposób właściwy mężczyźnie i kobiecie.
Sfera działania małżonków — a więc sfera praw i
obowiązków małżeńskich — ukształtowana jest przez sferę ich bytowania i w
niej ma swój prawdziwy fundament. W ten sposób zatem mężczyzna i kobieta —
na mocy tego bardzo szczególnego aktu woli, jakim jest zgoda małżeńska (KPK,
kan. 1057, § 2; KKKW, kan. 817, § 1) — dobrowolnie zawierają między sobą
związek przewidziany już przez ich naturę: od tej chwili staje się on dla
obojga prawdziwym powołaniem, poprzez które mają oni realizować w życiu
swoją osobowość jako odpowiedź na plan Boży.
Ukierunkowanie ku naturalnym celom małżeństwa — czyli
dobru małżonków oraz zrodzeniu i wychowaniu potomstwa — jest istotną cechą
męskości i kobiecości. To naturalne ukierunkowanie (charakter teleologiczny)
ma decydujące znaczenie dla zrozumienia naturalnego wymiaru związku. Dlatego
też naturalny charakter małżeństwa jest lepiej zrozumiały, gdy nie oddziela
się go od rodziny. Małżeństwo i rodzina są nierozdzielne, ponieważ męskość i
kobiecość małżonków są z samej swej istoty otwarte na przyjęcie daru
potomstwa. Bez takiej otwartości nie byłoby dobra małżonków godnego tego
miana.
Także istotne przymioty małżeństwa — jedność i
nierozerwalność — wpisane są w samą jego istotę, nie wynikają bowiem z
jakichś praw zewnętrznych wobec niego. Tylko wówczas, gdy małżeństwo
postrzegane jest jako związek pobudzający osobę do realizacji jej naturalnej
struktury relacyjnej, która pozostaje zasadniczo taka sama przez całe życie
człowieka, może ono być niezależne od życiowych przemian, od podejmowanych
wysiłków, a nawet od kryzysów, z jakimi nierzadko zmaga się ludzka wolność
realizująca swoje zadania. Jeśli natomiast uważa się, że związek małżeński
opiera się wyłącznie na osobistych przymiotach, zainteresowaniach lub
upodobaniach, to jest oczywiste, że nie jawi się już on jako rzeczywistość
naturalna, ale jako sytuacja zależna od stanu woli w danym momencie, której
stałość związana jest z kolei z trwałością określonych faktów i uczuć. To
prawda, że związek powstaje w wyniku zgody, to znaczy aktu woli mężczyzny i
kobiety; jednakże ta zgoda urzeczywistnia potencjał istniejący już w naturze
mężczyzny i kobiety. Tak więc sama nierozerwalna moc węzła wynika z
naturalnego charakteru związku dobrowolnie zawartego między mężczyzną i
kobietą.
6. Liczne są konsekwencje wynikające z tych przesłanek
ontologicznych. Ograniczę się do wskazania najważniejszych i najbardziej
aktualnych z punktu widzenia kanonicznego prawa małżeńskiego. I tak, wizja
małżeństwa jako rzeczywistości naturalnej pozwala z łatwością dostrzec
naturalny charakter zdolności do zawarcia małżeństwa: «Małżeństwo mogą
zawrzeć wszyscy, którym prawo tego nie zabrania» (KPK, kan. 1058; KKKW, kan.
778). Żadna interpretacja norm dotyczących niezdolności do wyrażenia zgody
(por. KPK, kan. 1095; KKKW, kan. 818) nie byłaby poprawna, gdyby
przekreślała w praktyce zasadę sformułowaną przez Cycerona: «Z wewnętrznej
natury człowieka należy czerpać przepisy prawa» (De legibus, II).
Przepis zawarty w cytowanym kanonie 1058 staje się
jeszcze jaśniejszy, gdy weźmiemy pod uwagę, że związek małżeński ze swej
natury dotyczy męskości i kobiecości małżonków, a zatem ze swej istoty nie
wymaga od nich jakichś szczególnych cech. Gdyby było inaczej, małżeństwo
ograniczałoby się jedynie do doraźnego połączenia osób, zaś jego właściwości
i jego trwałość zależałyby wyłącznie od istnienia bliżej nie określonego
uczucia między osobami.
Ludziom o pewnej mentalności, bardzo dziś
rozpowszechnionej, ta wizja może się wydawać sprzeczna z potrzebą
samorealizacji. Trudno jest im zrozumieć, że może istnieć małżeństwo
prawdziwe, choć nieudane. Wyjaśnienie tego wpisane jest w kontekst
integralnej, ludzkiej i chrześcijańskiej wizji życia. Oczywiście, nie ma tu
miejsca, by głębiej rozważyć prawdy, które rzucają światło na tę kwestię: w
szczególności prawdę o ludzkiej wolności w obecnym stanie natury upadłej,
ale odkupionej, o grzechu, o przebaczeniu i o łasce.
Wystarczy przypomnieć, że również małżeństwo podlega
logice Chrystusowego krzyża, który wymaga wysiłku i poświęcenia, wiąże się
także z bólem i cierpieniem, nie stanowi jednak przeszkody — pod warunkiem
przyjęcia woli Bożej — dla pełnej i autentycznej samorealizacji,
przynoszącej pokój i pogodę ducha.
7. Sam akt zgody małżeńskiej staje się lepiej zrozumiały
na tle naturalnego wymiaru związku. To on bowiem jest obiektywnym punktem
odniesienia dla naturalnej skłonności, którą człowiek urzeczywistnia w
życiu. Stąd właśnie wynika normalność i prostota prawdziwej zgody
małżeńskiej. Wizja zgody jako aktu akceptacji określonego wzorca,
ukształtowanego przez kulturę lub prawo stanowione, jest nierealistyczna i
może niepotrzebnie skomplikować procedurę orzekania o ważności małżeństwa.
Należy raczej ustalić, czy każda z zainteresowanych osób prawidłowo
rozpoznała osobę partnera, a ponadto czy rzeczywiście dostrzegła istotny
wymiar naturalny swojego małżeństwa, z którym nieodłącznie związany jest
wymóg wierności, nierozerwalności oraz potencjalnego ojcostwa i
macierzyństwa — dóbr uzupełniających tę relację, opartą na sprawiedliwości.
«Nawet najgłębsza i najbardziej subtelna nauka o prawie —
napominał papież Pius XII — nie może wskazać innego kryterium,
odróżniającego prawa sprawiedliwe od niesprawiedliwych, zwykłe prawo
stanowione od prawdziwego prawa, niż to, które wyprowadzić możemy przy
pomocy samego tylko światła rozumu z natury rzeczy i człowieka — a więc
innego niż prawo wpisane przez Stwórcę w serce człowieka i jednoznacznie
potwierdzone przez Objawienie. Jeżeli prawo i nauki prawne nie chcą
zrezygnować z jedynego drogowskazu, zdolnego utrzymać je na właściwej
drodze, muszą uznać 'powinności etyczne' jako normy obiektywne, dotyczące
także porządku prawnego» (przemówienie do Roty, 13 listopada 1949: AAS 41,
s. 607).
8. Zbliżając się ku końcowi, pragnę jeszcze poruszyć
krótko kwestię relacji między charakterem naturalnym małżeństwa a jego
sakramentalnością, a to dlatego, że od czasu Soboru Watykańskiego II
podejmowano często próby umocnienia nadprzyrodzonego aspektu małżeństwa
wysuwając propozycje teologiczne, duszpasterskie i prawnicze niezgodne z
tradycją, postulując na przykład, aby wiara była warunkiem wymaganym do
zawarcia małżeństwa.
Już na początku mego pontyfikatu, po Synodzie Biskupów
poświęconym rodzinie, który w 1980 r. omawiał to zagadnienie, podjąłem je w
adhortacji Familiaris consortio, pisząc: «Wśród sakramentów małżeństwo ma tę
cechę wyróżniającą je od innych, że jest sakramentem rzeczywistości już
istniejącej w ekonomii stworzenia, że jest tym samym przymierzem małżeńskim,
które zostało ustanowione przez Stwórcę 'od początku'» (n. 68: AAS 73, s.
163). W konsekwencji jedyną drogą, pozwalającą określić rzeczywistość, która
od samego początku jest związana z ekonomią zbawienia, a w pełni czasu
stanowi jeden z siedmiu sakramentów w znaczeniu właściwym dla Nowego
Przymierza, jest odwołanie się do rzeczywistości naturalnej przedstawionej w
Piśmie Świętym w Księdze Rodzaju (1, 27; 2, 28-25). To właśnie uczynił
Jezus, mówiąc o nierozerwalności węzła małżeńskiego (por. Mt 19, 3. 12; Mk
10, 1-2), podobnie też postąpił św. Paweł, ukazując charakter «wielkiej
tajemnicy», którą jest małżeństwo «w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła»
(Ef 5, 32).
Małżeństwo zresztą, choć jest «signum significans et
conferens gratiam», jest zarazem jedynym z siedmiu sakramentów, który
nie wiąże się z działaniem zmierzającym bezpośrednio do osiągnięcia celów
nadprzyrodzonych. Celem małżeństwa bowiem — i to nie tylko przeważającym,
ale wynikającym «z jego natury» — jest «dobro małżonków oraz zrodzenie i
wychowanie potomstwa» (por. KPK, kan. 1055).
W innym ujęciu istotą znaku sakramentalnego miałaby być
wiara i chrześcijańskie życie małżonków, a zatem byłby on pozbawiony
obiektywnej treści, która pozwala zaliczyć go do prawdziwych
chrześcijańskich sakramentów. Dlatego przesłanianie naturalnego charakteru
małżeństwa i sprowadzanie go wyłącznie do subiektywnego doświadczenia
prowadzi też pośrednio do zanegowania jego sakramentalności. I odwrotnie,
właśnie należyte zrozumienie tej sakramentalności w życiu chrześcijańskim
jest czynnikiem, który każe na nowo dostrzec znaczenie naturalnego wymiaru
małżeństwa.
Z drugiej strony, wiązanie sakramentu ze szczególnymi
wymogami dotyczącymi intencji lub wiary, sięgającymi dalej niż sama intencja
zawarcia małżeństwa zgodnie z Bożym zamysłem powziętym «na początku», nie
tylko stwarzałoby poważne zagrożenia, które wymieniłem w Familiaris
consortio (n. 68: l.c., s. 164-165) — mogłoby mianowicie skłaniać do
bezpodstawnych i dyskryminujących osądów lub wywoływać wątpliwości co do
ważności małżeństw już zawartych, zwłaszcza przez ochrzczonych niekatolików
— ale także prowadziłoby nieuchronnie do prób oddzielenia małżeństwa
chrześcijan od małżeństw innych osób. Byłoby to głęboko sprzeczne z
autentycznym sensem Bożego zamysłu, wedle którego to właśnie rzeczywistość
stworzona jest «wielką tajemnicą» w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła.
9. Drodzy prałaci audytorzy, oficjałowie i adwokaci,
pragnąłem podzielić się z wami tymi refleksjami, aby udzielić wam wskazówek
i wsparcia w cennej posłudze, jaką pełnicie dla dobra Ludu Bożego.
Modlę się, aby Maryja, Speculum iustitiae,
otoczyła szczególną opieką was i waszą codzienną pracę, i z serca udzielam
wam Apostolskiego Błogosławieństwa, którym ogarniam waszych bliskich oraz
alumnów Studium Rotalnego.
<< Wstecz 2014 2013 2012 2011 2010 2009 2008 2007 2006 2005 2004 2003 2002 2001 2000 Wcześniej >>